niedziela, 30 listopada 2008

Brak tytułu

Dzień dobry:* Nie wiem co mam napisac?Może ty mi podpowiesz???Impreza się udała.Było genialnie....
Dopadł mnie dziki brak weny twórczej i nie mam najdzikszego pojęcia co mam napisac. Oglądałam z mamą zdjęcia z Tunezji. I nadziałam się na takie, na którym jesteś spalony przez słońce i wyglądasz jak buraczek....Heh albo soki burakowe.Pamietasz jak mama ci je przyrządzała i Mikołaj bał się sokowirówki?Ale było śmiechu...Kocham

sobota, 29 listopada 2008

Brak tytułu

Dzisiaj Andrzejki:* Pamiętam jak kiedyś odebrałeś mnie ze szkoły po andrzejkach i miałam całą sukienkę ubadzianą w wosku;P Próbowaliśmy ją schować przed mamą żeby się nie wkurzała...W końcu ją znalazła i było troszku głośno i się za mną wstawiłeś.Zresztą zawsze sie za mną wstawiałes:* Tesknie za tobą...A jak ty to sobie wyobrażasz, że ja dzisiaj od Karoliny wróce wieczorem i po mnie nie przyjdziesz hmmm?O właśnie mi sie przypomniało jak zawsze chciałeś mnie z dyskotek odbierac, żeby obciach zrobic a ja sie nie zgadzałam;) Wtedy było cudownie...Może z mamą polecimy na wakacje, bo uznałyśmy iż musimy troche odpocząc...Kierunek Egipt.Jedziemy z ciocią Iwoną i Julką.Szkoda, że Ciebie nie będzie bo bysmy sie razem pośmiali z megaogromnych porcji frytek lub z dziadka obwieszonego niewyobrażalną ilością świetnych koralików....Tesknie....Kocham

środa, 26 listopada 2008

Brak tytułu

Ahhh jak tu jest źle.Cały ten świat ma całkiem inny kolor i nie umiem tego opisac słowami...Chcę, żeby wszystko było tak jak wcześniej, chce cofnąc czas, przytulic Cie ale nie moge...DLACZEGO? Bo takie jest prawo władające życiem i śmiercią...Dziwne to bardzo.Cały ten świat tylko z pozoru jest piekny.Wszyscy myślą że jest na nim pieknie dopóki nie przeżyją jednej z najgorszych tragedii swojego życia.Zaczynam gadac od rzecz, albo nie prawde gadam...Sama juz nie wiem.Kocham Cie

niedziela, 23 listopada 2008

Śnieg

Cześć Panie Mariusz:*
Właśnie słucham piosenki "Another day to die". Oznacza to "inny dzień na śmierć". Przyszło mi na myśl, że nie ma innego dnia na śmierć i że tego się nie odwlecze. Każdego z nas to czeka. Prędzej czy później.Wydaje mi się ,że spodobała by Ci się ta piosenka...Byłam dzisiaj w kościele, a gdy wróciłam to mama zrobiła jajecznice. Była pyszna, ale nie tak jak Twoja.
A no i chciałam Ci powiedzieć, że wiemy z mamą, że to 'kolejne życie' to Twoja robota.Bo gdy jedno życie się kończy to kolejne się zaczyna...Spadło bardzo dużo śniegu.Byłbyś baaardzo szczęśliwy z tego powodu:* Ja go nawet polubiłam.Tak cudownie wygląda nocą w świetle latarni. Szkoda tylko, że zaczyna się roztapiać i robi się chlapa:( Bardzo za Tobą tęsknimy...Kocham Cię.

czwartek, 20 listopada 2008

Brak tytułu

Wiesz, wczoraj dopadła mnie dziwna myśl..."Czy na pewno jest niebo,sąd Boży i życie po śmierci"?Nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć. Gdy pomyślę, że mogłabym Cię już nigdy nie spotkać po śmierci to coś mi się robi.No bo tak naprawdę nikt mi nie może zagwarantować tego, że kiedyś znów będziemy razem jako jedna wielka rodzina.Wiara pomaga, ale nie daje pewnej satysfakcji z tego, że ja WIEM.Bo ja już nic nie wiem.
Robię mamie codziennie rano kawę, ale mówi, że nie jest taka dobra jak w Twoim wykonaniu.Nie wiem kto nam zrobi w niedzielę jajecznicę na pomidorach?W ogóle to jak ty to sobie wyobrażasz, że ja pójdę na mszę bez takiego superpożywnego śniadania???Mam upaśc w kościele czy jak?Ej własnie mi tu mama płacze, a Ty zamiast jej się przyśnic czy cos to sie obijasz!!!Byłam sobie na filmie w kinie pod tytułem "Mój przyjaciel lis".Opowiadał on o przyjaźni lisa z dziewczynką i pouczał, że wolno nam kochac zwierzęta, ale że nie wolno ich posiadac.Ogólnie mi się podobał i przypuszczam, iż Tobie też przypadłby do gustu...Kocham Cię!

wtorek, 18 listopada 2008

Bez Ciebie...

Bez Ciebie wyjazd na Marcinków w ogóle nie jest śmieszny.
Bez Ciebie śniadanie smakuje inaczej.
Bez Ciebie to całe życie nie ma sensu.
Pogrzeb miałeś jak jakiś VIP.Ja nie potrafię uświadomić sobie, że już nigdy nie zadzwoni na korytarzu ten dziki pęk kluczy i nie powiem "O zaraz tata będzie".Nigdy nie usłyszę Twojego przejęzyczenia, z którego razem byśmy się śmiali.Ten świat obecnie jest czarno-biały a nie taki kolorowy jak z Tobą...Chce wiedzieć po co Bóg chciał Cię mieć na górze tak wcześnie?Przecież mogłeś mu odstrzelić zarąbisty ogród za 30 lat?Byłeś taki młody i miałeś tyle przed sobą...Kocham C

niedziela, 16 listopada 2008

Brak tytułu

Facecie!

Wczoraj był Twój pogrzeb.Straszne przeżycie.Wiesz, że nie byłam  wcześniej na żadnym pogrzebie???Dostałeś zastraszającą ilość kwiatów.Czułam, że byłeś gdzieś obok.Przypuszczam, że to Twoja sprawka, że w kaplicy ciągle drzwi trzeszczały, a w kościele odbiło sieę do mnie światełko w dzwonku?Właściwie już przyzwyczaiłam się  w jakiś sposób do Twojego braku.Głupio tu bez Ciebie, ale wiem, że patrzysz na nas z góry i będziesz nas pilnował.Kocham Cie bardzo

czwartek, 13 listopada 2008

Brak tytułu

Tak się zastanawiam...Czym właściwie jest niebo?Bo wydaje mi się, że Twoim niebem  jest miejsce przypominające nasz dom. Dzisiaj zostałeś skremowany.Nie wyobrażam sobie mojej rekcji na widok tej urny.Pewnie się rozpłaczę, chociaż wiem, że nie chciałbyś żebym płakała. Właściwie więcej łez wylałam, gdy leżałeś w śpiączce.Jutro wyjeżdżamy na wieś, a w sobotę będzie Twój pogrzeb.Wiem, że duchem będziesz tam z nami wszystkimi...Wczoraj gdy przyszłam do domu, złapałam za telefon i zadzwoniłam do Ciebie, żeby zapytać kiedy będziesz. Zawsze tak robiłam po przyjściu do domu.
Nie potrafię wyobrazić sobie tego życia bez Ciebie.To strasznie trudne, bo zawsze byłam 'córeczką tatusia'.Myślę, że tak już zostanie.Kocham Cię

środa, 12 listopada 2008

Brak tytułu

Już Cię tu nie ma....Patrzysz na mnie z góry.Dziękuję Ci za wszystko, czego mnie nauczyłeś...I dziękuje Ci za to czego nie zdążyłeś mnie nauczyć...Byłeś najfajniejszym tatą jakiego mogłabym sobie wymarzyć.Jeszcze raz Ci dziękuję.Na zawsze twoja Patrysia

wtorek, 11 listopada 2008

Cześć chłopaku!Pamiętasz jak ...

Cześć chłopaku!
Pamiętasz jak tak mówiłam do Ciebie? Zawsze się uśmiechałeś... Serduszko Ci jeszcze bije, ale ciało nie żyje. Dzisiaj przygotowałam z Iloną rzeczy, w których zostaniesz skremowany.To było smutne, bo właściwie każda rzecz mi się z Tobą kojarzy.Cały czas mam wrażenie, że jesteś gdzieś tu obok.Popsikałam Twój garnitur Beckhamem.Wszędzie roznosił się ten zapach.Uwielbiam te perfumy.Zawsze tak do Ciebie pasowały....Mam przed oczami twoją zawsze szczęśliwą twarz.Zawsze tak cieszyłeś się życiem.Nie potrafię się pogodzić z tym, że najbliższe święta, których tak oczekiwałeś spędzimy bez Ciebie.Ale będziesz duchem z nami...Kocham Cię

poniedziałek, 10 listopada 2008

Noc.....

Kolejną noc przeżyłeś.Nadal wierze, że się obudzisz, ale nikt nie może mi nawet obiecać ze coś takiego może się zdarzyć.Trzymam za Ciebie kciuki.Ale jak masz tutaj cierpieć w bólu, to myślę, że tam na górze będzie Ci lepiej.Zrobisz Bogu piękny ogród.Będzie zachwycony!Zawsze będziesz obok mnie.Wczoraj znalazłam zdjęcie, na którym cieszysz się z wygranej konkurencji w turnieju rodzinnym.Ty jesteś zwycięzcą. Mimo, że nie będzie Cię na moim ślubie czy na komuni Mikołaja to zawsze będziesz obok nas.Będziesz takim Aniołem Stróżem....Kocham Cię!

niedziela, 9 listopada 2008

TATO.

Zawsze będę o tobie pamiętała.Zawsze będziesz moim tatą i na zawsze będziesz częścią mojej duszy.Nie wyobrażam sobie tego świata bez Ciebie ale niestety muszę oswajać się z myślą, że za parę dni lub godzin będziesz patrzył na mnie z góry.Może tak miało być? Może Bóg chcę Cię mieć przy sobie. Opiekuj się nami i nigdy o nas nie zapomnij! Jesteś częścią nas i to się nigdy nie zmieni...KOCHAM CIĘ. Pamiętaj o tym!

...

Tato!
Jeszcze żyjesz, ale chyba za parę dni już Cię tu nie będzie. Pamiętasz, jak powiedziałeś mi w poniedziałek, że mnie kochasz? Nigdy nie zapomnę coniedzielnej jajecznicy, nie zapomnę jak uczyłeś mnie grac w tenisa, jak wygraliśmy debla jedno- rakietowego. Nigdy nie zapomnę twojego śmiechu. Zapamiętam Cię jako najważniejszą osobę w moim życiu.KOCHAM CIĘ NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE I NIGDY NIE PRZESTANĘ O TOBIE MYŚLEC.

Noc...

Przeżył noc.Jeszcze się nie poddał i chyba będzie walczył.Musi, bo ma po co żyć.Ma nas wszystkich...Kocham go

sobota, 8 listopada 2008

Po operacji

Operacja rzekomo się udała.Wycięli tego guza.Ale teraz walczy o życie.Nie wiem czy wygra, nie wiem czy przegra, ale wiem, że kocham go jak nikogo na tym świecie i nie umiem sobie wyobrazić bez niego życia.Może się uda. Czas pokaże...

Od tego się wszystko zaczęło...

Od jakichś 4 miesięcy mojego tatę pobolewał kręgosłup.Właściwie leczył się na korzonki.Był nieznośny.Ciągle się mnie czepiał.Miałam go dość.Nie wiedziałam jak rozmawiać, co robić, chciałam żeby przestało go bolec. 14 luty 2008. Wydawałoby się, że to najcudowniejszy dzień w życiu niektórych osób.Dla mnie nigdy nie był szczęśliwy, bo właściwie nigdy nie byłam zakochana. Dokładnie w tegoroczne walentynki dowiedziałam się o chorobie.Rak jądra.Mama mi powiedziała, że jest całkowicie wyleczalny.Po kilku dniach Tata był operowany w klinice urologicznej w Chorzowie.Pamiętam, że tego dnia była wtedy u mnie babcia, grałam w rozgrywkach szkolnych w koszykówkę i miałam szczepienie. Po powrocie do domu piłam herbatę.Mama wróciła około 21:00. Widziałam jak płaczę w korytarzu i powiedziała do nas "on cały jest tym zzsypany".Przeżuty były w płucach i na wątrobie.Gdzieś tam jeszcze też ale nie wiem dokładnie gdzie.Płakałam.Z tych dni pamiętam tylko płacz.Po operacji chemioterapia.Po pierwszej chemioterapii znowu wszystko zaczęło się chrzanić. Tacie zrobił się w gardle nalot leukocytowy(tak organizm broni się gdy ma mało białych krwinek i płytek krwi).Nie mógł nic jeść.Miałam szpital w domu.Kroplówki, wenflony i wszystkie takie urządzenia.W końcu zabrali tatę do szpitala.Leżał tam chyba ze 2 tygodnie.Wracał do zdrowia.Wszystko zaczynało wracać do normy.Nadal miał chemioterapię i w ogóle.Lipiec '08.Jestem na koloniach.Szaleje i bawię się jak nigdy.Wracam i widzę na dworcu PKP w Katowicach tylko mamę.Mówi tylko, że tata jest w szpitalu i nie chce mi powiedzieć co się dokładnie stało, bo za 3 dni mam wyjechać na wieś do dziadków. Ma zamiar wszystko mi powiedzieć przez telefon.W końcu mi wszystko opowiada.Podczas moich koloni tata dostał w domu ataku padaczki w nocy i okazało się, że ma przerzut w głowie. Operacja się udaję.Znowu wszystko zaczyna się układać.Rodzice przyjeżdżają do mnie i mojego brata Mikołaja na wieś.Jest super.Cała rodzina w komplecie.Wakacje się kończą.Z tatą jest dobrze.Ma świetne wyniki.Myślimy z mamą że to już będzie koniec tej rozrywki. Ale jednak nie.  1 listopad'08.Idę do kościoła na mszę na 9:30.Po powrocie widzę moją mamę w domu zapłakaną.Mówi mi "spakuj Mikołajowi rzeczy,jedzie do babci i tacie torbę do szpitala.Dowiaduje się, że jak byłam w kościele między godziną 9:20 a 9:40 tata miał atak padaczki w domu, spowodowany obrzękiem mózgu.Mój kochany Mikołaj cały czas siedział w swoim krzesełku.Cud, że z niego nie wyskoczył.Zabiłby się.Jak mama weszła do domu widziała tatę leżącego na kanapie i pomyślała, że Tata chciał jej pokazać,że Młody wywalił patelnie z kopytkami na ziemię i się zdenerwował.Ale nie.Prawdopodobnie się do niej doczołgał jak upadł z tą patelnią i miał jeszcze jakąś świadomość.Jak zaczął kontaktować, mama powiedziała Mu, żeby poszedł do łazienki się przebrać, że zaraz zabiorą go do szpitala.Wyciągając Mikołaja z krzesełka widziała kontem oka jak zaczął się osówac w łazience.Złapała mu głowe i uratowała zycie.W karetce miał kolejny atak.W szpitalu okazało się, że jest odnowienie przeżutu w głowie.Tylko, że ten guz jest 3 razy większy niż poprzedni.Mama pojechała do niego dzisiaj około 12:30 i znalazła go nieprzytomnego na sali.Miał znowu atak i mógł byc kilka godzin nieprzytomny.W SZPITALU.Teraz operacja trwa, ale lekarze nie obiecują, że przeżyje....