Powróciła. Ale była...BYŁA W NAJPIĘKNIEJSZYM MIEJSCU. Cudownie, niesamowicie, ciepło i przyjemnie.
Trudno to opisac. Kilkudziesięciomilionowe miasto, żyjące non stop, zatłumione i szalone. Potem kolonialne miasteczka, z pięknymi kamienicami i ogromną ilością srebra! Piramidy, które wydają się ogromne, wzbudzają szacunek i powodują, że aż chce się czytac o Aztekach, Majach i tym podobnych....
Acapulco, miasto z którego mogłam nie wyjeżdzac. "Parasejling, parasiuts, banana?" ;D
Palmy, ocean, deszcz.
Tego straconego dnia Ci nie podaruje, ale masz szczęscie, że się poprawiłeś bezchmurnym widokiem. ;)
Było tak świetnie, że zupełnie nie chciałam wracac.
Uwielbiam Meksykanów, za ten uśmiech, za wyraz twarzy gdy patrzą na swoją kobietę, za calokształt. Uwielbiam też małych Meksykan, którzy są słodcy jak arbuzy! ;D
Rozmawiałyśmy o Tobie, ale nie płacząc, lecz śmiejąc się. Wspominałyśmy z zadowoleniem i wyobrażaliśmy sobie co by się tam z Tobą działo. Jest lepiej. Jest znacznie lepiej.
I pewnie polecielibyśmy na spadochronie!;D Bo mama się nie zgadzała!
Panikara, tak trochę;)
Ej, a jeśli wszyscy będziemy na Górze, pojedziemy do Meksyku?
Dowiemy się jak są papierosy po angielsku i spytamy czy"Euro też"?
Kocham bardzo.;*