Tak, wyjazd udany:)Mama globtroterka pierwszoligowa, ja niestety leń śmierdzący. No ale bywa!
I jestem z niej znów megamega dumna, bo bawiła się tam świetnie, chodziła na koncerty i wracała do pokoju z uśmiechem na twarzy, takim pełnym radości! Bardzo się z tego cieszę:)
Nigdzie już się z domu nie ruszam, jest mi tu najlepiej na świecie! Kocham swój pokój, kocham gdy za oknem jest tak niesamowicie zielono.
I jeszcze coś. Jak kiedyś będę miała syna, będzie nazywał się Mariusz. A najlepiej, gdyby miał kręcone, brązowe włosy...
Kocham:*