poniedziałek, 16 lutego 2015

To najdłuższa zima w moim życiu. Wszystko trwa w nieskończoność, najchętniej przespałabym tych kilka miesięcy. Z pewnością odłożona warstwa tłuszczu(żeby nie zamarznąć) zmniejszyłaby się, a na wiosnę znowu byłabym długonogą, szczupłą blondynką. Potrzebuję wiosny i słońca. Długich, letnich wieczorów i motywacji, chęci do działania. Już mi się nie chce. Im bliżej maja, tym mniej energii i siły. Odwlekam w czasie wszystko. Matematykę, powtórkę z pozytywizmu, podjęcie decyzji, dążenie do celu. Od jutra, od przyszłego tygodnia, od marca.. Tak, to najwyższy czas, żeby decydować o sobie samej, a chętnie pozwoliłabym na to komuś innemu, dużo lepiej zorganizowanemu niż ja. Zimą częściej narzekam.

Z rzeczy miłych i przyjemnych mogę opowiedzieć o feriach, które właściwie dobiegają końca. Minęły w mgnieniu oka i udały się. Odpoczęłam, wyspałam się(na zapas, mam nadzieje), spędziłam trochę czasu z mamą i przyjaciółmi. W miarę możliwości uczyłam się, między notatkami oglądałam House of Cards. Często uśmiechałam się sama do siebie, tak po prostu. To taki czas w życiu, że często się uśmiecham :)
Ostatnie słoneczne dni uzupełniły niedobór witaminy D. Czekałam na nie od października. Teraz wszystko ruszy z impetem do przodu. Zazielenią się drzewa, poranki będą cieplejsze i rześkie, kurtki lżejsze, a trampki obowiązkowe. Niech już zakwitną kasztany, chcę mieć to za sobą. Niezależnie od tego jak będzie, najchętniej napisałabym to wszystko już za tydzień. 77 dni, no nie?

Znowu byłam syreną do góry nogami :) Zostałam rzucona na głęboką wodę, między kilka rekinów. Nie dałam się pożreć, częściej milczałam niż mówiłam, tańczyłam, kręciłam się:) Dałam radę, prawda?

Już teraz koniec wyzwań. Powinieneś walczyć razem ze mną, stać obok i klepać mnie po plecach, zachęcająco. Brakuje mi Twojego dodawania odwagi. Przez jakiś czas byliśmy nieustraszeni, no nie?

Tęsknie za Tobą. Kocham