niedziela, 29 marca 2015

No cześć!

Nadal żyje, chociaż elan vital przeze mnie raczej nie przemawia. Tak, dałam się zdominować stresowi, ciężko to wszystko przyjmować na klatę. Daje z siebie najwięcej, a to wciąż jest za mało. Mówią o tym w szkole, mówią w domu, mówią na mieście.
Zaznaczam, że najwrażliwsza jestem zazwyczaj w niedziele, stąd ten mój ton cierpiącej pandy.
Wracając do sedna, nadal przede wszystkim się uczę. Zaczyna się to wszystko układać, pojawia się sens, jedno wynika z drugiego. Coraz mniej martwię się niewiedzą, a coraz bardziej stresem. Jest taki wielki słoń indyjski, który czasami siada na mojej klatce piersiowej i nie pozwala spokojnie oddychać, spać i myśleć pozytywnie. I jak słonie uwielbiałam, tak teraz tracę do nich sympatię. Mam nadzieję, że w czerwcu słoń wróci do podręczników i znowu będę mogła je polubić. Póki co, relacja Patka- słonie pozostaje w zawieszeniu.
Tak, stres zaczął mnie paraliżować. Nigdy w życiu się z tym nie spotkałam, dlatego różnie się ze mną dzieje. Raz zachowuje się jak wściekły pies, innym razem płaczę więcej niż możesz sobie wyobrazić.
I co na przekór najśmieszniejsze w tym wszystkim, najbezpieczniejszy okazuje się szerokopojęty stosunek olewczy potocznie nazywany mamtowdupizmem. Jak mi się udaje nie słuchać i wyłączyć, najnormalniej w świecie jestem z siebie dumna, że dałam radę. A uwierz mi, że w totalitarnych ustrojach politycznych to jedno z lepszych rozwiązań. Zaczęłam również stosować unikanie poważnych rozmów i omijanie znaczących szczegółów z mojego życia. A w tym całym bajzlu i najobrzydliwszym roku jest przepiękne, naprawdę.
Może tak się przez jakiś czas da, zobaczymy. Jak to mówią, póki coś działa, nie ruszamy. Jak działa? To już osobna kwestia, której omówienia dzisiaj chętnie sobie odmówię.

No jest Tato przepiękne. Potrafię zdobyć kilka punktów w zadaniach otwartych z matematyki, znajduję czas na drobne przyjemności, nie odmawiam sobie kalorii i jem słodycze tak jak kiedyś. Wiesz, że nie jadłam ich praktycznie wcale przez jakieś dwa lata? Co ta trzecia klasa ze mną robi..

Pojawiają się na mojej drodze dobrzy ludzie.Są  różni, młodsi i starsi, pewni siebie i raczej spokojni, zazwyczaj bardziej doświadczeni, z określonym już celem. To stąd biorę się ja, tutaj zaczyna kształtować się mój własny punkt widzenia, opinia i zdanie. Nadszedł moment, w którym zaczynam wiedzieć kim chciałabym być, a kim nie. Częściej niestety wiem więcej o tym, czego nie chcę, ale wszystko w swoim czasie, prawda?
Ale na przekór temu, czego czasami słucham, chcę gotować dobre obiady, szybko podejmować decyzje i orientować się w polityce. Będę sprzątać wyłącznie raz w tygodniu. I nie będę wrzeszczeć.

Nie mogę się nadziwić, że tak wiele zależy od osób, którymi się otaczam. Jak duży mają na mnie wpływ i jak potrafią w momencie zmienić lub rozszerzyć mój pogląd.
Pomału, nadal w tym całym bajzlu, staję się świadoma siebie. Samo zdanie sobie z tego sprawy jest przełomowe. Później to wszystko, cały najobrzydliwszy rok, stanie się fundamentem osoby, którą będę. Nerwy, hektolitry kawy, kłótnie, popołudniowe drzemki, analizy i interpretacje, równania i nierówności nie są do końca pozbawione sensu. Dużo czasu zleciało, zanim to sobie uświadomiłam. Łatwiej wytrzymać z nowym podejściem.
I to że Ciebie teraz nie mam też odgrywa tu kluczową rolę. Może najważniejszą. Wiedziałbyś jak to wszystko rozładować, do wielu sytuacji by nie doszło, gdybyś żył. Zawsze byłeś świetnym mediatorem.

Śniłeś mi się w ostatnim czasie chyba więcej razy niż odkąd umarłeś. To rodzaj Twoich wyrzutów sumienia i zadośćuczynienia za nieobecność? Doceniam, ciesze się. Śnij się jak najwięcej, bo dużo zapamiętuje! Wbrew pozorom zostało sporo szarych komórek do zabicia. A i w snach jest wiele szczegółów, o których zdążyłam zapomnieć. Dobrze, że się śnisz.
Strasznie za Tobą tęsknie.

Kocham