wtorek, 20 grudnia 2016

Dawno mnie tu nie było. Przepraszam, już wracam, tradycyjnie melduje się spod koca.

W sumie ostatnio nie wychodzę z łózka. Zrobiła mi się z niego niemała twierdza. Nie chce mi się wychodzić. Śmierdzi (kocham Kraków), jest zimno, pada. A w Krakowie ciągle dzieje się to samo, powtarzają się twarze i historie. I wiesz, niewiele to wnosi do życia jak się okazuje :)

Z łóżkiem jest jeszcze taka sprawa, że nie umiem zimą wstawać. Muszę ustawiać sobie budzik na godzinę przed planowaną pobudką. I czasami nawet to nie pomaga. Śpiąca królewna ze mnie.

Z moich ambitnych planów uprawiania sportu również niewiele wyszło. Łóżko po raz trzeci.

Semestr dobiega końca, już sobie wyobrażam dramat lutowy, kiedy to sesja zmusi mnie do spędzania nocy poza łóżkiem, przy biurku, w notatkach, skryptach i książkach. Wiesz, wydawało mi się, że tym razem lekko pójdzie, bez nerwów, ale nie będzie tak różowo.

Ale różowo będzie w święta. To jedyne wydarzenie w najbliższym czasie, którego bardzo nie mogę się doczekać. Ostatnio siedziałam cały czas w Krakowie (łóżku), byłam w Katowicach na początku grudnia i już strasznie tęsknie. Jedziemy do babci, więc czeka mnie spory szok. Jeżeli mama ma świąteczny szał, to babcia ma świąteczną gorączkę. I tego nie da się opanować, należy tylko ustępować świątecznemu, wcielonemu tajfunowi z drogi.
Od początku miesiąca kupowałam prezenty, pakowałam, wymyślałam. Uwielbiam prezenty, niespodzianki, wstążki i kokardki, szary papier. Mam już tego trochę, jeśli kto chętny to udostępnię!

I wiesz co, życzę sobie na te Święta bardzo dużo wytrwałości i siły. Bo już ich nie mam. A na oparach mało kto długo pociągnie. Więc możesz życzyć mi tego samego, wtedy się spełni!
Taka wytrwałość pomogłaby mi we wszystkim, na przykład we wstawaniu wcześnie rano. Albo w spędzaniu czasu poza łóżkiem.

Trzymaj za nas kciuki! Święta to niełatwa sprawa!
Kocham.

sobota, 12 listopada 2016

Nie ma Cię już z nami osiem lat.
Wiesz, że to dalej czuć? To uczucie pojawiło się jak umarłeś. Gorzka pustka,którą czuję tak samo jak 12 listopada 2008 roku. Dzisiaj można powiedzieć, że zrobiło się trochę wyjątkowo, bo w Krakowie spadł pierwszy śnieg i jest zgoła bardziej obrzydliwie niż zwykle w jedenastym miesiącu roku. Nienawidzę listopada, a ten sprzed ośmiu lat pamiętam bardzo dokładnie, ze szczegółami, ciszą w domu, moją niemą rozpaczą i głośniejszą Mamy. Tego cierpienia nie da się do niczego porównać.
Zabrałeś ze sobą cząstkę każdego z nas. I ciepło, które zawsze dawałeś. Światełka, które były w Twoich oczach, gdy byłeś chory. Cieszyłeś się każdym dniem z nami i będę Ci za to zawsze wdzięczna. Miałam wspaniałego Tatę.


Kocham.

czwartek, 22 września 2016

Melduje się spod koca z ciepłą herbatą w ręce. Koniec eldorado, tyłek wygrzany, więc jesień postanowiła serdecznie się przywitać. Dobrze, że dzisiaj mają zacząć grzać, bo od paru dni decyzja o wyjściu z łożka jest najtrudniejszą decyzją do podjęcia.

Ostatnie półtora miesiąca było dla mnie najpiękniejsze! Pod koniec sierpnia byliśmy z moim chłopakiem na świetnym weselu, wytańczonym prawie do rana :)

Odwiedziła mnie mama, głównie zwiedzałyśmy Wawel i knajpy. Od śledzia do alchemii, od alchemii do śledzia, od śledzia do pierwszego i tak w kółko. Przy tym wszystkim umierałyśmy ze śmiechu, ja na drugi dzień na kaca, mama nadal sobie lepiej z tym radzi.

Zrobiłam niespodziankę moim dziadkom, odwiedziłam ich bez zapowiedzi! Zrobił nam się z tego rodzinny, słoneczny weekend z grillowaniem, kurkami, ciastem ze śliwkami. Zapomniałam, że na wsi jest tak cicho i nie ma ludzi. Miałam też przyjemność przeczytać list, który wysłałeś do mamy z wojska. W brzuchu mi się przewróciło( tam mam uczucia), w oku łza się zakręciła, coś pięknego. Życzyłabym sobie takich miłosnych listów przynajmniej codziennie( bez szans, co nie?)

Lecieliśmy na paralotni w Żywcu z góry Żar! Coś pięknego!

Byliśmy z moim chłopakiem na prawdziwie włoskich wakacjach. Spędziliśmy tydzień na Sycylii i myślę, że cudowniej być nie mogło. Co prawda zachowywaliśmy się raczej jak dziadki( zasypialiśmy o 22 i wstawaliśmy o 8) ale absolutnie wszystko mi się podobało.
Codziennie jedliśmy pizzę, przeróżne makarony, lody (jak dla mnie najważniejsza kwestia, żeby było dużo dobrego jedzonka, kocham jedzonko!). Pływaliśmy w basenie lub w morzu. Plaża była przepiękna, piaszczysta. Morze czyste, strasznie słone i z reguły wzburzone( czyli fala zakrywała mnie bardzo często). Czasami mój chłopak mnie topił, albo robił tak żebym wypiła dużo wody z basenu. Jeździliśmy skuterem po północnym wybrzeżu, często błądziliśmy po różnych miasteczkach, znaleźliśmy lazurowobłękitną plażę Scopello oraz najdziwniejsze miasteczko nieopodal Palermo. Właśnie, byliśmy też w Palermo, które nas oczarowało. Kamienice wysokie na pięć pięter, wspaniałe zabytki (nie dotarliśmy do najważniejszej katedry, uznaliśmy, że jak już jedną znaleźliśmy to musi być najważniejsza), przepyszne espresso i lody kokosowe. Mieliśmy tylko dwie godziny, ani razu się nie zgubiliśmy i myślę, że kiedyś spędzimy trochę więcej czasu w Palermo i zobaczymy Monreale.
No płakałam jak wracałam, serce uradowane najpiękniejszymi wakacjami cierpiało. Uśmiecham się szeroko na wspomnienie mokrych trampek na skuterze( wielka ulewa 7 km od hotelu) oraz wspaniałego widoku z okna. Najbliższe wakacje już za rok <3

Widziałam nową Bridget Jones i jest wspaniała! Ostatnio mój znajomy ustalił, że premiera pierwszej części miała miejsce w 2001 roku, czyli byłam wtedy w przedszkolu. Już wiem dlaczego jestem taka niezdarna- zbyt szybko się zainspirowałam, a mój młody, chłonny umysł uznał Bridget za superwoman. Brawo ja!

Czas na zdjęcia!

Wspaniała lazurowa plaża Scopello!
14302409_1180701018657652_78761476_nWysokie na pięć pięter kamienice w Palermo.
14302921_1180700491991038_1083313065_n
Długie, kręte uliczki w Terrassini.
DSC03586


 

 

Standardowy widok z okna.DSC03544 Terrassini.DSC03627 Rynek w Terrassini.DSC03639 Jakaś ważna katedra, w której widzieliśmy prawdziwy włoski ślub!DSC03693Pyszne espresso w Palermo.
DSC03717
Terrassini.DSC03622 Sierpniowe wesele!received_1160484450679309 Prawy do lewego, tak czuję!Resized_20160819_203819

Kocham Cię!

czwartek, 4 sierpnia 2016

Wakacje pracowite w pocie czoła, zupełnie nie panuję nad ich ucieczką. Ale ładne, słoneczne, bez nerwów i złości, nawet jak chłodziarka nie daje rady, a piwo niemiłosiernie się pieni. Uśmiechem potrafię załatwić wszystko, nawet udobruchać największych frustratów po drugiej stronie baru.

Weekendy spędzam w Katowicach. Mam okazję poświęcić dużo czasu znajomym, nadrobić zaległości, odpocząć z mamą na kanapie w domu. Dzięki temu nie czuję zmęczenia, wysypiam się, odpoczywam od krakowskiego pijactwa. Nawet udało mi się uciec do domu w Światowe Dni Młodzieży. Prawie jakbym przeniosła się na bezludną wyspę, raj na ziemi! Chociaż w pewnym momencie polubiłam Francuzów z naszego ogródka i kolorowe plecaki ze Stolarskiej. Mieli nieskończoną ilość energii i radości, którą z przyjemnością od nich czerpałam.

Woodstock nam się pięknie udał, chociaż przygodowy, piętnastogodzinny powrót najprawdopodobniej pozbawił mnie ochoty na ten przyszłoroczny. Ładne koncerty, chociaż tym razem same rapsy. Pewnie się domyślasz, że nie czuję się dopieszczona. Jako wyszkolona znawczyni buddyzmu (haha!) zadawałam mądre pytania w namiocie Hare Kryszna. Poszłam na ASP o 10 rano (brawa dla mnie) na spotkanie z Maciejem Stuhrem, który rozkochał mnie w sobie jeszcze bardziej! Wspaniałe poczucie humoru, podejście, wiedza. Chylę czoła jeszcze niżej.
Zjadłam obrzydliwe pierogi, które czułam w żołądku przez dwa dni.
Najważniejsze, że przeżyłam powrót.

To tyle u mnie, niebardzo mam o czym się rozpisać. Chyba, że o naturalnie powstającym porządku w głowie i uczuciach, ale mógłbyś niestety zasnąć. Myślę, że się rozumiemy w tej kwestii bez słów. :)

Kocham Cię bardzo!

20160716_11112220160716_11054520160716_002643

20160618_194549

czwartek, 23 czerwca 2016

Wiesz co jest dzisiaj?
1. Mój pierwszy dzień wakacji. Napisałam dzisiaj ostatni egzamin, a wszystkie rubryczki w usosie uzupełnione są ładnymi ocenami. Zdałam wszystko. Zdałam chiński. Przeżyłam słoneczny czerwiec w notatkach walcząc o przetrwanie na uczelni. Przez pierwszych parę tygodni byłam przekonana, że nie dam rady, że jest ciężko, że przesadziłam z chińskim. Poradziłam sobie, sama w Mieście Królów. Bez rodziny, chłopaka i przyjaciół na codzień. I wiesz co? Jestem z siebie cholernie dumna. Ty też powinieneś!

2. 23 sierpnia 1879 roku w Szczecinie uruchomiono komunikację tramwajową. Szanuję to, tramwaje w Krakowie są super! Szybkie i wygodne! Często z nich korzystam!

3. 23 sierpnia 2002 miała miejsce premiera filmu E=mc2. Nie owijajmy w bawełnę, jeden z Twoich ulubionych obok Killera i Szklanej Pułapki. O gustach się nie dyskutuje.

4. Dzisiaj jest ósmy Dzień Taty bez Taty. Google zbombardował mnie słodkim doodle, fejsbuk pokazał zdjęcia znajomych z ich ojcami. Moje własne serce trochę popękało, bo zawsze trochę pęka przy takich 'okazjach'. Jest mi ciężko, bo wszystkich mam w Katowicach, a Ciebie nawet tam nie mam. Bylibyśmy najlepszymi kumplami, a mój pierwszy rok na studiach uczcilibyśmy razem. Przecież doskonale wiem, że jesteś dumny, że cieszysz się wtedy kiedy ja. Że bawią Cię moje nieśmieszne żarty, nawet jak innych nie bawią.

Kocham Cię strasznie. Tęsknie tak samo.

IMG-20160623-WA0000

sobota, 4 czerwca 2016

Maj w tym roku nie przestawał mnie zaskakiwać, zleciał w mgnieniu oka i zostawia za sobą mnóstwo wspaniałych wspomnień i historii, anegdot, które z przyjemnością będę za parę lat opowiadać :)

Zaczęło się majówką w rodzinnym wydaniu. Było wesele, raczej przegadane niż przetańczone, ale miłe. Przy najzabawniejszym, okrągłym stoliku :) Miałam kilka moich piosenek i nie odpuściłam ich w żadnym wypadku, prawydolewegolewydoprawego!

Dzień później w niedzielę Mikołaj przystępował do Pierwszej Komunii Świętej. Zjechała cała śmietanka województwa świętokrzystkiego, czyli nasza rodzina i najbliżsi przyjaciele. Rozmawialiśmy przez kilka godzin zajadając się pysznościami (mama kierownik organizator) wspominaliśmy, opowiadaliśmy. Czuliśmy się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Mikołaj też był strasznie zadowolony, pomijając te wszystkie prezenty i atrakcje, mój brat uwielbia mieć całą rodzinę naraz, przy sobie. Jak był młodszy często powtarzał, ze powinniśmy mieszkać wszyscy w jednym wielkim domu. Klasa dzieciak!
Zorganizowaliśmy również afterparty. Co prawda w mniejszym gronie, jednak równie temperamentnym. Były tańce, poważne dyskusje, później trochę płaczu i ekskomunika. Tak, dziadek oszołomiony obrotem sytuacji i prawdziwą zabawą na Armii Krajowej ekskomunikował wnuczkę z rodziny! Na szczęście szybko mu przeszło. Wielkie uuuuf.

Po powrocie z majówki nie bardzo miałam czas, żeby się uspokoić i ochłonąć. Były juwenalia, cały tydzień koncertów i wojaży. Co prawda pracujący student mięczak ze mnie, poszłam raptem na dwa koncerty :) Ale cudowne wspaniałe! Łąki Łan wytańczyłam, Kult jak zwykle wybawiłam do bólu. Łydki odchorowały swoje na drugi dzień, ja mogłam leżeć przez cały dzień, wielka całodniowa ulewa, juwenaliowy wolny piątek.

A teraz, na zakończenie tego długiego, intensywnego maja zrobił się kolejny długi weekend. Długi weekend przed czerwcem oznacza ostatni dzwonek dla studenta, który chce zobaczyć się ze swoimi przyjaciółmi z Katowic lub rodziną z Kielc przed sesją.

Odwiedziła mnie Ilona z rodziną :) Wybraliśmy się do Zoo, w moim rankingu wygrały małpy i żyrafy. Nadal pamiętam jak karmiłeś słonia w Chorzowskim! Wieczorem oprowadziłam po Rynku, zabrałam na śledzia do Śledzia, pokazałam Wisłę i Wawel w nocy. Kolejnego dnia leżeliśmy na kocu na bulwarach, czekaliśmy aż Smok zionie ogniem i wzdychaliśmy nad pięknym Zamkiem Królewskim. Było nam bardzo bardzo dobrze!

I teraz bardzo kocham Kraków. Jestem tu szczęśliwa, mam coraz bliższych znajomych, osoby z którymi mogę pogadać. Mam swoje ulubione miejsca, zawsze spotyka mnie w nich coś miłego. Mam dużo więcej pewności siebie. Staje się dumna z tego, co robię. Studia pomału stają się ogromną przygodą, a ja podejmuje wszystkie wyzwania, które mi rzucają. Przestaje się bać.

Miasto pięknieje i promienieje, a ja wewnętrznie razem z nim. Najładniejsze jest gdy budzi się do życia około 3 w nocy. Wygląda idealnie!

Chciałabym, żebyś wiedział że tak mi teraz jest. Byłbyś szczęśliwy razem ze mną.
Nie zamieniłabym mojego życia na inne. Jest piękne :)

Za cztery dni pewnie zmienię zdanie, w końcu sesja.

Strasznie za Tobą tęsknie. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo!
KochamDSC03440 13313604_1335901069769826_1088889302_o 13292997_1335855126441087_955108973_n DSC03464 13327552_1336559176370682_7042788586230921835_n

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Moja wiosna gdzieś się schowała, od paru dni niebo nad Krakowem jest deszczowe i pochmurne. Nie daję się tej dżdżystej aurze, piję warzywa i owoce, zmiksowane szpinak z rukolą nie należą do najsmaczniejszych, ale powtarzam sobie, że będę dzięki nim piękna i długowieczna!
Zaczęłam biegać, chociaż moje próby pokonania dwukilometrowego dystansu z Gołębiej pod Teatr im. Juliusza Słowackiego plantami przypomina walkę o przetrwanie. Tak, po długich poszukiwaniach sportowej pasji (siłownie, crossfit, joga i tak dalej) uznałam, że to może być dla mnie odpowiednie. Więc parę razy w tygodniu wyciągam rozciągniętą bluzę i stare New Balance, włączam ładną muzykę i truchtam tam i spowrotem. Pokochałam dzięki tym moim próbom planty. Są wyjątkowe! Zakochane pary na ławkach, szybkie 'małpki' przed imprezami (Szewska bliziutko), spokojne piwa i spacerujące małżeństwa. Wszyscy fajni!
Podobno potrzeba trzech tygodni na wyrobienie sobie nawyku. Dałam sobie zatem miesiąc, dopiero wtedy kupię ładne spodenki i lepsze buty. Trzymaj kciuki.

Byliśmy z mamą i Mikołajem w Wielkanoc na Marcinkowie. Dom dziadków wypełniły głośne rozmowy, zamieszanie, zadyma, śmiech i dzieciaki. Było miło, tym bardziej, że nie widzieliśmy się od miesięcy:)

Mama i Mikołaj pojechali na pierwsze zagraniczne wakacje beze mnie. Było mi smutno i najgorzej, bo mieli przez tydzień wspaniałą pogodę, basen, ocean i Hiszpanów, a ja siedziałam na uczelni albo w pracy. Jednak mama zadbała, żebym nie czuła się osamotniona. Wysyłała każdego dnia dziesiątki wiadomości pękających od zdjęć. Prawie jakbym tam była!

Przede mną intensywna majówka. Wesele i komunia. Udało mi się wykombinować prezent dla mojego brata (przez miesiąc zachodziłam w głowę, rodzina i przyjaciele tacy pomocni!!!) Mam nadzieję, że będzie zadowolony! Nie ma wyjścia, Messi zrobi robotę.

U mnie tyle. Dobry czas i dobrze w głowie.
Co u Ciebie?

Kocham.

sobota, 19 marca 2016

W końcu mam moją wytęsknioną wiosnę! Od paru dni do mojego pokoju wlewają się promienie słońca, nie szarobura mgła i smog. Jest na prawdę przepięknie.W głowie, w sercu, na co dzień.
Wróciła energia, uśmiech od ucha do ucha. Chiński wychodzi już bokiem (a ledwo zaczął się drugi semestr!!!), ale puszczam do niego oko, jeszcze się policzymy :)

Mikołaj ma chomika. Nazwał go Spryciarz(wiem, tragedia, ale to dłuższa historia).
Otóż Spryciarza wymyśliłyśmy z mamą miesiąc przed urodzinami Młodego. Wszystko dokładnie zaplanowałyśmy. Przyjechałam w piątek, od razu odwiedziłam sklep zoologiczny, nakupiłam karmy i żwirku, żeby nasze nowe zwierzątko było najszczęśliwsze.
Schowałam klatkę z chomikiem w sypialni mamy, żeby mój brat przypadkiem go nie usłyszał. Szło gładko jak po maśle, a należy w tym miejscu zaznaczyć, że zarówno ja, jak i Mikołaj uwielbiamy szukać prezentów i zawsze wiemy co dostaniemy. Ot takie upodobanie:)
No i chomik uciekł w nocy! Razem z mamą szukałyśmy go od rana. Przekopałyśmy pół kuchni, rozmontowałyśmy doły szafek, odsunęłyśmy lodówkę i kuchenkę(idealna okazja, żeby posprzątać przed Wielkanocą z okazji przyjazdu córki studentki do Katowic). Nic, nie znalazłyśmy. Mikołaj na swoje 9 urodziny(!!!!) dostał klatkę z pełnym wyposażeniem, bez chomika. Oczywiście balony, szampan i tort z racą złagodziły rozczarowanie, ale to jednak nie było to. Szukaliśmy go całe popoludnie, słuchaliśmy, czy gdzieś nie skrobie. No i nic. Obiecałam Mikołajowi, ze jak przyjdzie do nas mój Chłopiec, to go poszukamy. Więc siedzieliśmy jak na szpilkach do 18:30 z nadzieją, że P. go znajdzie.  I wiesz ile zajęło mu znalezienie małego chomika? 5 minut. Spryciarz grzał ciałko na przedłużaczu pod komodą. Przeprowadziliśmy szybką akcję ratunkową i z powodzeniem umieściliśmy nasze zwierzątko w klatce. Poźniej do 22 patrzyliśmy na niego, bawiliśmy się i pilnowaliśmy, żeby nie uciekł. Byłam wymęczona, ale zorganizowałyśmy najmilsze urodziny mojego brata :)

Miałam też wypadek w pracy. Najnormalniej w świecie się poślizgnęłam. Ale tak runęłam na ziemię, że jeszcze dzisiaj, po dwóch tygodniach dokucza mi ból w lędźwiach. Przez trzy dni chodziłam jakbym miała nogi związane.

Mam nadzieję, że nasze ostatnie sny z Tobą w roli głównej zapowiadają piękną, szczęśliwą wiosnę. I mama i ja na właśnie taką zasłużyłyśmy! :)

Dzisiejszą sobotę zaczęłam spacerem i Trójkowym Topem Davida Bowiego. Uśmiecham się jeszcze szerzej!
Wczorajsze popołudnie spędziłam w książkach. Koniec miesiąca pod znakiem kolokwium z chińskiego, nie ma miękkiej gry i wieczornych wojaży po mieście.

Muszę wspomnieć o czymś jeszcze! Otóż moje ukochane miejsce w Internecie, wspaniały blog, z którego miłość i radość można czerpać garściami (ja właśnie tak robię!!!) zdobył pierwszą nagrodę w kategorii podróżnicze w konkursie Blog Roku. Gorąco gratuluję, szczerze polecam!
http://somosdos.fotowyprawy.com/blog/

Kocham Cię bardzo mocno!!! Wiosennie!

niedziela, 14 lutego 2016

Mam za sobą najdłuższy miesiąc w tym roku, a to dopiero początek. Przetrwałam pierwszą sesję, okazała się niemałym wyzwaniem. Myślałam, że z chińskim będę miała największe problemy, ale poza nim było osiem innych egzaminów. Historia Japonii, Chin, filozofii. Geografia i cywilizacja konfucjańska. Moja ukochana socjologia (nie pojmuje sensowności tej nauki, na prawdę!) i metodyka. Wszystko właściwie z dnia na dzień, spałam po kilka godzin. Jadłam niedobre fastfoody i piłam hektolitry kawy. Uroki samodzielnego życia w pięknym jak Szewska nad ranem Krakowie!
Ale wygląda na to, że pozdawałam. W zerówkach i pierwszych terminach. Postanowiłam sobie to wynagrodzić. Byłam na dłużej w Katowicach. Mama zadbała o mój żołądek, Mikołaj o kłótnie, przyjaciele o głowę. Wypoczęłam i odespałam, nie odmawiałam sobie tego.

Jakoś w styczniu postanowiłam zmienić pracę. Nie nazwałabym tego przemęczeniem czy wypaleniem, bo nie pracuję dużo. Chciałam zmienić środowisko i zrobić coś innego, a dzięki miłym zbiegom okoliczności mi się udało :) W piątek zaczęłam. Podoba mi się, jak już przestanę się denerwować i wstydzić, to dam się lepiej poznać. Póki co szeroko się uśmiecham, staram nie zadawać głupich pytań oraz obserwuje wszystko i wszystkich. Jestem pełna optymizmu i strasznie mi zależy, a to duża odmiana po karierze w Ambasadzie.

W całym okropnym styczniu znalazł się czas na świętowanie moich urodzin. Były pyszne, z włoską pizzą. Pełne wspaniałych życzeń, radości. Z pięknymi prezentami i kwiatami! Uwielbiam mieć kwiaty przy łóżku, obecnie są ze mną kolorowe tulipany.
I jak na porządną dwudziestojednolatkę przystało, zaczęłam grać w gry! Może grać to za dużo powiedziane... Pomału orientuję się o co chodzi w fifie. Za kolejne 21 lat będę równym przeciwnikiem!

I nie lubimy walentynek. Dlatego od czwartku było dużo miłości, dużo filmów, koncert, zabawa i nocny maraton dookoła Rynku. :)

To dobry rok, tak czuję. Czuwaj nad tym :)

Kocham!

niedziela, 3 stycznia 2016

Tak, to dla mnie najlepszy czas w roku. Wróciłam do Krakowa pełna energii, chęci i optymizmu. Jak zwykle odrobinę smutniejsza, bo najbliższy weekend dopiero za tydzień.
Lodówka pełna jedzenia po świętach, przyszły tydzień przetrwamy!

Święta z mamą i Mikołajem zawsze są udane. Stroimy dom, ubieramy drzewko, wieszamy nawet koszmarne kokardki, które lubi tylko mama. Jemy, jemy [...] i jemy. Zachwycamy się prezentami. Oglądamy Kevina i Bridget Jones. Dużo rozmawiamy. Jesteśmy jak leniwce na kanapie, nikt się za wiele nie rusza, jak już znajdziemy wygodną pozycję.
Odpoczęłam, nacieszyłam się nimi. Choinką i jedzeniem również :)

Miałam czas, żeby spotkać się ze znajomymi, odwiedzić ulubione miejsca w Katowicach, spacerować. Wszystko, dopóki nie dopadł mnie mróz:)

Nowy Rok przywitałam szampańsko i amerykańsko. Z Dj'em, bąbelkami, dymiarką i masą ludzi. Brakowało nam tylko czerwonych kubeczków i rozsądku. Tegoroczny Trójkowy Top Wszech Czasów był z tych szalenie delikatnych na kacu.
Jak już doszliśmy do siebie oglądaliśmy filmy. Bardzo dużo! Wystarczająco, żeby o tym nie myśleć w styczniu i oddać się nauce.

Ale jestem najszczęśliwsza, pełna miłości, optymizmu i energii. A dzięki żeńszeniowi będę mniej ospała, poradzę sobie ze wszystkim. Taką mam nadzieję.

Kolejny rok bez Ciebie przede mną. Tym razem nie mam żadnych postanowień, nie schudnę, nie będę czytać jednej książki tygodniowo, nie będę biegać ani nie porzucę pizzy. Będę stawiać czoła postanowieniom, gdy się pojawią. Pomału się mnożą i kiełkują w głowie :)

Kocham Cię!