niedziela, 3 stycznia 2016

Tak, to dla mnie najlepszy czas w roku. Wróciłam do Krakowa pełna energii, chęci i optymizmu. Jak zwykle odrobinę smutniejsza, bo najbliższy weekend dopiero za tydzień.
Lodówka pełna jedzenia po świętach, przyszły tydzień przetrwamy!

Święta z mamą i Mikołajem zawsze są udane. Stroimy dom, ubieramy drzewko, wieszamy nawet koszmarne kokardki, które lubi tylko mama. Jemy, jemy [...] i jemy. Zachwycamy się prezentami. Oglądamy Kevina i Bridget Jones. Dużo rozmawiamy. Jesteśmy jak leniwce na kanapie, nikt się za wiele nie rusza, jak już znajdziemy wygodną pozycję.
Odpoczęłam, nacieszyłam się nimi. Choinką i jedzeniem również :)

Miałam czas, żeby spotkać się ze znajomymi, odwiedzić ulubione miejsca w Katowicach, spacerować. Wszystko, dopóki nie dopadł mnie mróz:)

Nowy Rok przywitałam szampańsko i amerykańsko. Z Dj'em, bąbelkami, dymiarką i masą ludzi. Brakowało nam tylko czerwonych kubeczków i rozsądku. Tegoroczny Trójkowy Top Wszech Czasów był z tych szalenie delikatnych na kacu.
Jak już doszliśmy do siebie oglądaliśmy filmy. Bardzo dużo! Wystarczająco, żeby o tym nie myśleć w styczniu i oddać się nauce.

Ale jestem najszczęśliwsza, pełna miłości, optymizmu i energii. A dzięki żeńszeniowi będę mniej ospała, poradzę sobie ze wszystkim. Taką mam nadzieję.

Kolejny rok bez Ciebie przede mną. Tym razem nie mam żadnych postanowień, nie schudnę, nie będę czytać jednej książki tygodniowo, nie będę biegać ani nie porzucę pizzy. Będę stawiać czoła postanowieniom, gdy się pojawią. Pomału się mnożą i kiełkują w głowie :)

Kocham Cię!