sobota, 19 marca 2016

W końcu mam moją wytęsknioną wiosnę! Od paru dni do mojego pokoju wlewają się promienie słońca, nie szarobura mgła i smog. Jest na prawdę przepięknie.W głowie, w sercu, na co dzień.
Wróciła energia, uśmiech od ucha do ucha. Chiński wychodzi już bokiem (a ledwo zaczął się drugi semestr!!!), ale puszczam do niego oko, jeszcze się policzymy :)

Mikołaj ma chomika. Nazwał go Spryciarz(wiem, tragedia, ale to dłuższa historia).
Otóż Spryciarza wymyśliłyśmy z mamą miesiąc przed urodzinami Młodego. Wszystko dokładnie zaplanowałyśmy. Przyjechałam w piątek, od razu odwiedziłam sklep zoologiczny, nakupiłam karmy i żwirku, żeby nasze nowe zwierzątko było najszczęśliwsze.
Schowałam klatkę z chomikiem w sypialni mamy, żeby mój brat przypadkiem go nie usłyszał. Szło gładko jak po maśle, a należy w tym miejscu zaznaczyć, że zarówno ja, jak i Mikołaj uwielbiamy szukać prezentów i zawsze wiemy co dostaniemy. Ot takie upodobanie:)
No i chomik uciekł w nocy! Razem z mamą szukałyśmy go od rana. Przekopałyśmy pół kuchni, rozmontowałyśmy doły szafek, odsunęłyśmy lodówkę i kuchenkę(idealna okazja, żeby posprzątać przed Wielkanocą z okazji przyjazdu córki studentki do Katowic). Nic, nie znalazłyśmy. Mikołaj na swoje 9 urodziny(!!!!) dostał klatkę z pełnym wyposażeniem, bez chomika. Oczywiście balony, szampan i tort z racą złagodziły rozczarowanie, ale to jednak nie było to. Szukaliśmy go całe popoludnie, słuchaliśmy, czy gdzieś nie skrobie. No i nic. Obiecałam Mikołajowi, ze jak przyjdzie do nas mój Chłopiec, to go poszukamy. Więc siedzieliśmy jak na szpilkach do 18:30 z nadzieją, że P. go znajdzie.  I wiesz ile zajęło mu znalezienie małego chomika? 5 minut. Spryciarz grzał ciałko na przedłużaczu pod komodą. Przeprowadziliśmy szybką akcję ratunkową i z powodzeniem umieściliśmy nasze zwierzątko w klatce. Poźniej do 22 patrzyliśmy na niego, bawiliśmy się i pilnowaliśmy, żeby nie uciekł. Byłam wymęczona, ale zorganizowałyśmy najmilsze urodziny mojego brata :)

Miałam też wypadek w pracy. Najnormalniej w świecie się poślizgnęłam. Ale tak runęłam na ziemię, że jeszcze dzisiaj, po dwóch tygodniach dokucza mi ból w lędźwiach. Przez trzy dni chodziłam jakbym miała nogi związane.

Mam nadzieję, że nasze ostatnie sny z Tobą w roli głównej zapowiadają piękną, szczęśliwą wiosnę. I mama i ja na właśnie taką zasłużyłyśmy! :)

Dzisiejszą sobotę zaczęłam spacerem i Trójkowym Topem Davida Bowiego. Uśmiecham się jeszcze szerzej!
Wczorajsze popołudnie spędziłam w książkach. Koniec miesiąca pod znakiem kolokwium z chińskiego, nie ma miękkiej gry i wieczornych wojaży po mieście.

Muszę wspomnieć o czymś jeszcze! Otóż moje ukochane miejsce w Internecie, wspaniały blog, z którego miłość i radość można czerpać garściami (ja właśnie tak robię!!!) zdobył pierwszą nagrodę w kategorii podróżnicze w konkursie Blog Roku. Gorąco gratuluję, szczerze polecam!
http://somosdos.fotowyprawy.com/blog/

Kocham Cię bardzo mocno!!! Wiosennie!