poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Moja wiosna gdzieś się schowała, od paru dni niebo nad Krakowem jest deszczowe i pochmurne. Nie daję się tej dżdżystej aurze, piję warzywa i owoce, zmiksowane szpinak z rukolą nie należą do najsmaczniejszych, ale powtarzam sobie, że będę dzięki nim piękna i długowieczna!
Zaczęłam biegać, chociaż moje próby pokonania dwukilometrowego dystansu z Gołębiej pod Teatr im. Juliusza Słowackiego plantami przypomina walkę o przetrwanie. Tak, po długich poszukiwaniach sportowej pasji (siłownie, crossfit, joga i tak dalej) uznałam, że to może być dla mnie odpowiednie. Więc parę razy w tygodniu wyciągam rozciągniętą bluzę i stare New Balance, włączam ładną muzykę i truchtam tam i spowrotem. Pokochałam dzięki tym moim próbom planty. Są wyjątkowe! Zakochane pary na ławkach, szybkie 'małpki' przed imprezami (Szewska bliziutko), spokojne piwa i spacerujące małżeństwa. Wszyscy fajni!
Podobno potrzeba trzech tygodni na wyrobienie sobie nawyku. Dałam sobie zatem miesiąc, dopiero wtedy kupię ładne spodenki i lepsze buty. Trzymaj kciuki.

Byliśmy z mamą i Mikołajem w Wielkanoc na Marcinkowie. Dom dziadków wypełniły głośne rozmowy, zamieszanie, zadyma, śmiech i dzieciaki. Było miło, tym bardziej, że nie widzieliśmy się od miesięcy:)

Mama i Mikołaj pojechali na pierwsze zagraniczne wakacje beze mnie. Było mi smutno i najgorzej, bo mieli przez tydzień wspaniałą pogodę, basen, ocean i Hiszpanów, a ja siedziałam na uczelni albo w pracy. Jednak mama zadbała, żebym nie czuła się osamotniona. Wysyłała każdego dnia dziesiątki wiadomości pękających od zdjęć. Prawie jakbym tam była!

Przede mną intensywna majówka. Wesele i komunia. Udało mi się wykombinować prezent dla mojego brata (przez miesiąc zachodziłam w głowę, rodzina i przyjaciele tacy pomocni!!!) Mam nadzieję, że będzie zadowolony! Nie ma wyjścia, Messi zrobi robotę.

U mnie tyle. Dobry czas i dobrze w głowie.
Co u Ciebie?

Kocham.