poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Wakacje w gastro uciekają szybciej niż można sobie wyobrazić. Absurdalny i niezdrowy tryb życia zaczął odbijać się na kompletnej dezorganizacji życia, zapominalstwie, chłopaku i przyjaciołach. Nie mówiąc o jakości jedzenia i ilości snu, powiedzmy że kwestiach mniej znaczących.

O takich wakacjach można powiedzieć niewiele, żyje się od wolnego do wolnego, od weekendu do weekendu. Weekendy są zawsze piękne i udane, czy to w Krakowie, czy w Katowicach. W takie dni przytulam się na zapas, przyjmuję i daję miłość, której zawsze jest troszkę za mało, jem pyszne jedzenie i za szybko wydaję pieniądze. Upraszczając ładuje baterie na kolejny tydzień ciężkiej pracy.

Tak spędziłam upalny, zatłoczony turystami lipiec w Krakowie (swoją drogą w tym roku jest apogeum). Sierpień na szczęście przyniósł odrobinę odmiany :) Udało mi się wyrwać na tydzień na kolejny Przystanek Woodstock oraz nad morze. Piękny, zimny Bałtyk.

Mając z tyłu głowy przede wszystkim złe wspomnienia związane z powrotami z Woodstocku nie zamierzaliśmy jechać tam kolejny raz.Coś jednak jest w tym festiwalu przyciągającego, trudno przestać tam wracać. Tydzień temu w środę po pracy wyruszyliśmy zdecydowanie przeładowanym maleńkim Renault Clio (5 osób, 3 plecaki, kilka namiotów ;)). Dojechaliśmy około 1 w nocy i wtedy też porzuciliśmy na najbliższe kilka dni pomysł spania. Czekali na nas  najbliżsi przyjaciele, z którymi spędziliśmy całą zabawę. Trochę to banalne, ale jednak w obliczu wyjazdu na drugi koniec świata, który zbliża się do mnie milowymi krokami, to o ludzi, tych którzy tam na nas czekali chodziło w tym roku. Pojechałam tam do nich. Nacieszyć się i być blisko. I wiesz, dokładnie to, czego potrzebowałam (na zapas) dostałam.

Z koncertami było tak jak zwykle. Wielkie plany, że pójdę na prawie wszystkie snułam od kilku tygodni. 1 koncert dziennie to duży sukces. Muszę to zapamiętać i za rok dać sobie spokój z 'pójdę na wszystko'. Jednak udało nam się dotrzeć na piękny koncert otwarcia Łąki Łan, na wzruszający do łez Hey, na francuskie Dub Inc., na House of Pain. Żaden z nich mnie nie rozczarował, bawiłam się przepięknie.
Jednak najlepiej siedziało nam się pod majstersztyk plandeką, zawieszoną na wcześniej ociosanych kołkach, pod którą mieliśmy karimaty, krzesełka, stoliczek i inne niezbędne Woodstockowiczom atrybuty. Tam spędzaliśmy noce, jedliśmy śniadania, rozczesywałyśmy włosy i śpiewaliśmy (nikt nie próbował uciszyć naszej gitary o 4 w nocy), piliśmy obrzydliwą kawę 2w1 i szykowaliśmy się do wyjścia (20 minut do sceny, 2 godziny do kupienia piwa, 4 godziny w kolejce do lidla, z którym osobiście dałam sobie spokój).

Nie mogłam nacieszyć się przyjaciółmi i innymi ludźmi, którzy na kilka dni stają się wielką, kilkusettysięczną rodziną. Do dzisiaj żywię się tą energią. Mam nadzieję, że wystarczy na kolejne pół roku. Brawa dla Jurka!

W niedziele o 5 nad ranem razem z moim chłopakiem pojechaliśmy do Kołobrzegu. Po długiej przeprawie i próbie zdobycia jakichkolwiek informacji (ludzie są czasami straszni) udało nam się dojechać do Gąsek, w których spędziliśmy kolejne dwa dni.
Pogoda dopisała, po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna leżeliśmy cały dzień na plaży i opalaliśmy się. Nawet weszliśmy do morza, a P. zanurzył się cały. Był zachód słońca, gofry, lody, wszędzie piasek i spokój w głowach. Mieliśmy czas tylko dla siebie. Kolejny piękny czas.

W Krakowie znowu wróciłam do pracy, zniechęcona bardziej niż zwykle. Zostały dwa tygodnie do wyjazdu. 28 sierpnia o tej godzinie będę gdzieś wysoko w chmurach. Radość i niedoczekanie ustąpiły miejsca przerażeniu i bólowi brzucha. Muszę ograniczać myślenie o wyjeździe, bo się wykończę (nie mogę spać). Wyobrażam sobie najmniej prawdopodobne sytuacje, a następnie wpadam w histerię. Ryczę i ryczę. Ciężko jest poradzić sobie z takim ładunkiem emocjonalnym. Czas się kurczy, tęsknota puchnie od środka już teraz. Wykręca mnie.

Dobrze wiem, że to chwilowe, a 4 miesiące zlecą w mgnieniu oka. Że mam przed sobą największą przygodę w życiu. Ale nic nie poradzę, tak mam z kochaniem. Bardzo mi ciężko.



Kocham Cię.

1 komentarz:

  1. Hej córcia, może wreszcie ruszysz tyłek i napiszesz słówko do przyszywanej m... ?
    Czy wymarzona podróż Twojego życia na koniec świata dojdzie do skutku ? Dlaczego się boisz ? Jeżeli to było marzenie, to nie może Ci się nic złego stać. Tato będzie z Tobą, więc złego ... nie ma mowy. Tak dzielnej dziewczyny w życiu nie widziałam, a 4 miesiące szybko minę i będziesz się dziwić, że to już ... ? Przytulaski m.Jola

    OdpowiedzUsuń