czwartek, 6 marca 2014

Osiągnęłam szczyt. Nienawiści, frustracji, rozczarowania, niechęci, złości i braku motywacji. Ciebie nienawiść też nie ominęła, jako że zostawiłeś mnie z tym wszystkim samą. Myślę, że gdybyśmy się teraz spotkali, przede wszystkim wrzeszczałabym na Ciebie. Przez to wszystko z czym sobie nie radzę, przez ten brak szacunku, którego w domu jest tak dużo, przez to, czego nie chcę słuchać i co zostaje w mojej głowie tak długo.
Nie umiem się skupić, nie umiem w szkole i nie umiem w domu. Łzy się leją strumieniami, O przyszłości znowu nie chcę myśleć, bo jej po prostu nie widzę. Boli mnie, że nie umiem się cieszyć, że nie ma tego pozytywu, że nie ma tej mnie, którą tak bardzo lubię i której tak bardzo mi brakuje. A Ty się tylko gapisz. Jak ja każdego dnia w autobusach na ludzi, których nie znam i wcale nie chcę znać. Tak dużo we mnie tej nienawiści. Nie wyobrażasz sobie jak dużo.
Nie mam już siły na bycie bezsilną. Powróciłam do stanu sprzed grudnia.  Jest w tym całym moim wewnętrznym dramacie jakiś sukces, dałam radę przez 4 miesiące. Powinieneś pogratulować mi wytrwałości. Nic ostatnio tak bardzo mi się nie udało!
Ciekawe, czy to kiedyś minie. Czy wrócę w moje chmury, w których wszystko mogę, wszystko potrafię i wszystko się udaje. To wszystko tak bardzo Twoja wina. Powinieneś się męczyć razem ze mną. Chociaż prędzej czy poźniej nie dałbyś rady. Myślę, że to już dekadentyzm z mojej strony, jeśli przestaję wierzyć w Ciebie i w to, że trochę jesteś, pomimo, że Cię nie ma.

Więc po co mi to wszystko? Ja już odpadam, wymiękam, mam dosyć bólu i pełzającej po dnie samooceny. Zabrałeś ze sobą dawno temu to co miałam. To co bezinteresownie mi dawałeś.

Jestem taka zła, że nie napiszę, że Cię kocham. Dzisiaj Cię nie kocham. Wiesz komu możesz za to wszystko podziękować. Doskonale wiesz.