niedziela, 27 października 2013

Wystarczyło pójść do kina i depresje się skończyły. Wypłakana paczka chusteczek i niezawodny rękaw J. i przede wszystkim rewelacyjny "Chce się żyć" przywróciły wiarę we wszystko, radość, optymizm i Patrycję sprzed miesięcy. Pojawiła się energia, która ulotniła się z całym ceremoniałem rozpaczy i załamania. Jaskółczy niepokój wraz z kończącymi się lekturami Mickiewicza pozostawiam za sobą. Wrócimy do siebie przed maturą.
Może wraz z nowym poniedziałkiem wstanę z uśmiechem na twarzy, bez względu na mroki i cienie o 5 rano?
Chyba uwierzyłam, że to właśnie dzisiejszy wieczór otrząśnie mnie ze stagnacji i wyciągnie z martwego punktu, w którym utknęłam prawie dwa miesiące temu.

Spędziliśmy dzisiejszą niedzielę razem. Spacerując, rozmawiając i popijając kawę w Panoramie. Z usypiającym ze zmęczenia Szczerbatym Mikołajem przeszliśmy jesienny park nad jeziorem, wśród rozentuzjazmowanych koneserów piwa i fanów psich szczekań.
Tradycyjnie z moich wielkich planów związanych z uczeniem wyszła raptem jedna strona notatek o barokowym teatrze Hiszpanii. O 22:37 nie rozpaczam nad tym bezczelnie 'zmarnowanym' czasem, nie ma to dla mnie znaczenia :) Carpe Diem's home!

Już tak nie patrz bezczynnie na to moje odrodzenie optymizmu i chęci do życia. Trzymaj kciuki za działanie tego wszystkiego powyższego.

Bardzo dziękuje,
bardzo tęsknie.

Bardzo kocham.

niedziela, 6 października 2013

A jednak nie wróciłam jako odważna i silna Patrycja. Nogi nadal się pode mną uginają, a wieczory mijają na płakaniu. Niczego nie umiem zmienić, nie mam ochoty rozmawiać, ani tym bardziej o cokolwiek się starać. A może to nie ochota, tylko brak jakiejkolwiek mobilizacji. Tato, nigdy tak bardzo się nie bałam wszystkiego i nigdy nie byłam pozbawiona wiary w siebie. Patrzę na kilkanaście wiszących po mojej lewej stronie pocztówek i zupełnie inaczej niż kiedyś myślę, że mi się nie uda tych miejsc odwiedzić. Marzenia pomału chowają się po kątach, czarny scenariusz staje się scenariuszem wiodącym. Nerwy znowu biorą górę, uparte bestie.
Chciałabym kilku dni, żebym mogła się absolutnie wyłączyć, przestać myśleć, martwic, rozkładać na czynniki pierwsze. Pobyć sama ze sobą, z filmami i książkami, pod kocem, z herbatą i czekoladą.
Ile to jeszcze będzie trwać? Miesiąc za mną, jak dużo przede mną?
I gdzie się podziewasz? Z Twoim uśmiechem i uznaniem? Przecież z czegoś muszę czerpać i wyciskać jak najwięcej.
Jestem gorsza niż wszystkie postacie tragiczne razem wzięte.

Kocham Cię.