niedziela, 29 marca 2009

Brak tytułu

"Jak to słońce na błękicie
Krzesze skierkę po iskierce
Tak przez całe Twoje życie
Promieniowac będzie serce"

Dla Patrycyjki 
Tata

Moja kolejna znaleziona pamiątka. W jakimś przedpotopowym pamiętniku. Twój charakter pisma, taki idealny. Każde pociągnięcie perfekcyjnie podobne do innych. Jak zawsze.

Kocham ;*

sobota, 28 marca 2009

Brak tytułu

Hej:)
Wiosna już zakwitła we mnie w pełni:) Endorfiny podobno tak działają na człowieka. Obudziłam się rano po 9:00. Tak sobie leżałam do 10:30 i nagle słonce zaczęło dotykac mnie swoimi wstążkami jasnożółtego światła po twarzy. Zapaliła mi się w głowie czerwona lampeczka, która wyła ' Kosiara wake up! Aktywnie coś zrób'. No więc w tempie natychmiastowym wyskoczyłam z łóżka, przebrałam się, wbiłam się w adidasy i biorąc rakietę poszłam na ściankę tenisową do parku. Jak mi tego brakowało! Potrzebowałam takiego nagłego pozbycia się zbędnej energii. Jakbyś tu był to bym Cię gdzieś wyciągnęła. A tak lipa! Między pomiędzy jeszcze sobie pobiegałam i wróciłam padnięta.
Potem posprzątałam z mamą troche. Obejrzłyśmy film, który widziałam po raz 8 z kolei^^ Ale czego się nie robi dla mamy?
   Jednak uznałam, że nie mogę odpuścic tak pięknej soboty! Wystukałam mesedżesa do Dary no i poszłyśmy do parku;) Było ahhhh ohhh i wogóle xD Lubię ten park! I te huśtawki. I wiesz? Amfiteatr nam odnowili. Szkoda że dopiero teraz. Tak może jeszcze zaliczylibyśmy na nich wspólne 'Święto Kwitnących Głogów'. ;(
  A to zdjęcie mi się podoba;) Raz w życiu ładnie wyszłam...


Kocham;*

czwartek, 26 marca 2009

Brak tytułu

Cześc:)
Dzisiaj byliśmy w Krakowie. W teatrze na sztuce angielskiej. Praktycznie niewiele z niej zrozumiałam, bo jako,ś nie skupiałam się na niej szczególnie. Straaaasznie chciało mi się spac. Wczoraj nie mogłam zasnąc. Kręciłam się, gapiłam się na szczebelki
(śpię na dole), albo wstawałam i siedziałam w oknie i obserwowałam jadące samochody...
Nienawidzę byc niewyspana. Droga do Krakowa ze mną musiała byc ogromnym koszmarem dla Dary. Siedziałam i gapiłam się w okno. Ugh. I nic ciekawego nie widziałam poza przeogromną ilością jakichś młodych ptaszków. Tak latały sobie nad jednym lasem. I było ich chyba z tysiąc;) Kiedyś chciałam tak poleciec. Poczuc wolnośc.  Ale czy one czują wolnośc? Może pragną tak jak my byc kimś innym...Czasami nie doceniamy tego co mamy. Może jednak warto?
   Reszta wycieczki jednak wypadła bardzo ciekawie. Pobiegałyśmy trochę po rynku, wypachniłyśmy się w Sephorze i zjadłysmy sobie pizze. No a w drodze powrotnej troche w kenta pograliśmy i wycieczka się nam skończyła;/
   Jednak byłam u spowiedzi;) I dobrze mi z tym.
Kocham;*

poniedziałek, 23 marca 2009

Brak tytułu

:)
Dzisiaj zaczęły się rekolekcje dla naszego gimnazjum. Z reguły rekolekcje były dla mnie czymś nudnym, niezbyt interesującym, zbędnym...Dzisiaj przekonałam się, że jednak można prowadzic je w tak wspaniały sposób. Uczynił to Ksiądz Marek(z tego co zdązyłam się domyślic nie mieszka On w Katowicach). Opowiadał nam dziś o miłości. Mój kolega określił go: "Trochę feministyczny ten ksiądz". Jednak moim zdaniem jest ogromnie inteligentnym mężczyzna, który wie jak rozmawiac z nastolatkami. Nigdy żadne rekolekcje, żadne kazanie, nie nauczyły mnie tak wielu wartości przez moje 14 lat zycia, co ta jedna godzina poświęcona na rozbudowane i wypowiedzi na często trudne tematy. Najbardziej byłam zaskoczona, gdy otwarcie mówił nam o seksie, o alkoholu, o uzależnieniach...Tak naturalnie i spokojnie. Czego bardzo często nie potrafią nawet rodzice czy wychowawcy. 
   Jutro mamy iśc do spowiedzi. A ja nie wiem czy mam na to ochote. Nie uważam tego za "zło konieczne", ale jakoś ciężko mi to zrobic. Nie lubię takiego przymusu spowiedzi. Takie coś było po I Komunii Świętej. Mieliśmy chodzic do spowiedzi przez 9 pierwszych piątków po tym sakramencie. Uważam, że powinno się chodzic do konfesjonału tylko gdy czuje się taką potrzebę. Czy ja ją czuje pewnie wyjdzie po dłuższym zastanowieniu dzisiaj wieczorem. Jeszcze nie wiem. 
Kocham:*

sobota, 21 marca 2009

Brak tytułu

 Hej:)
Pozwyższe zdjęcie bardzo mi się podoba...Zrobiła je Daria. Genius z tej Dary. Uwielbiam jak ona robo zdjęcia. A szczególnie podoba mi sie w tym zdjęcia sposób w jaki je sobie kojarze...Kojarzy mi sie ono ze światełkiem w tunelu. Tak dzisiaj się trochę nad tym zastanawiałam. Czy jest tunel, czy pojawia sie to światelko za którym chcemy iśc i jak to wogóle wygląda? Moje wyobrażenie jest trochę inne. Myślę, ze gdy człowiek umiera, to znajduje się w takiej przestrzeni, nie wiem jak to napisac. Przestrzeń, która jest biała. I nie ma tam nic. Aż w koncu odnajdujemy drogę i za nią podązamy. Ale do czego podążamy? Do "sądu Bożego"? Może tak, a może nie?! Nie mam pojęcia. Ale to zdjęcie zmusza mnie do myślenia nad takimi rzeczami i zjawiskami. Ostatnio często wiara i Bóg są moimi tematami przmyśleń. To jakaś odmiana?
   Mamie przechodzi:) W końcu jej sie ułożyło. Nareszcie coś po jej myśli. Tego nam było potrzeba...Chociaż nie nam, tylko Jej. Przede wszystkim Jej!
   Prosiła żebym Ci za ten "sukces" podziękowała:)
No więc Dziękuje:*
Kocham.

środa, 18 marca 2009

Brak tytułu

Hej:)
Jak te komputery uwielbiają komplikowac zycie! Nienawidze elektroniki i nie będę się na ten temat rozgadywała, ale czasami te pudła z kabelkami bym przez okno wyrzuciła!
   Mama ma dzisiaj jeden z cięższych dni. A ja omijam ją łukiem. Nie potrafie patrzec na ten ból. Ból tęsknoty i cierpienie, które narasta w niej. A potem pęka i zaczyna płakac. Nie umiem tego znieśc. nie potrafie jej pomóc. Boje się, że gdy zacznę z nią rozmawiac ze mną stanie się to samo. Nie umiem się przełamac i siedze praktycznie cały czas u siebie w pokoju czytając książke...Może dlatego że czytam w jakiś sposób znowu bronie się przed tymi emocjami, które mogłyby mi sie udzielic od Niej. Mój kolejny paranormalny sposób na poradzenie sobie z tym co się dzieje. Tak się nie da zyc. Tym bardziej, że widzę jak bardzo ją ta sytuacja meczy, a tym bardziej przerasta. A ja nie mogę nic. Boję się że jeszcze bardziej to pogorsze. Ten ból...
   Kocham:*

poniedziałek, 16 marca 2009

Brak tytułu

Witam:)
Znów mnie nie było. Tym razem zwiedzałam Warszawę razem z Filipem. Warszawa jest pięknym miastem, ale mojego świata nie zamieniłabym na nic innego. Takie Katowice: można je określic jako brudne i zaniedbane miasto. Lecz ma się takie zdanie jak nie zna sie jego pięknych stron...Pamiętam jak kiedyś jak tutaj przyjechałam pokazywałeś mi Ligotę. Byłam taka zafascynowana. Wydawało mi się to takie ogromne i wspaniałe. Teraz odrzucają mnie te sklepy których są tu setki i różne inne cuda na kiju. Właściwie wokół naszego bloku jest sporo drzewek i zieleni. One wyciszają okolice. Zawsze jak próbuje się uczyc to nie skupiam się na rodzajach kwiatów czy też jednomianach, a dokładnie na tych drzewach, które tak pragną czyjejś uwagi i poświęcenia. Lubię też nasz park. I te place zabaw. I karuzele i wszystkie te wspomnienia z nimi związane. eraz tak rozmyślając, myślę, że właściwie każda rzecz "martwa" dzięki ludziom ma swoją historie i przeszłośc... Podsumowując: Warszawa tak Katowice jeszcze bardziej TAK. Zostanę tu. Jak najdłużej.
   Pierwszej nocy u Filipa śniłeś mi się. Praktycznie 2 raz. 
Idąc do szkoły razem z Darą zobaczyłam jak wychodzisz z bramy u Michala. Nie wierzyłam w to co widzę, a jednak czułam że jesteś w tym śnie. Obok. W zasięgu ręki. Podbiegłam do Ciebie i mocno się przytuliłam. Zapytałam "Dlaczego Cię tak długo nie było?". Powiedziałeś że "Byłeś w dalekiej podróży". Zmierzwiłeś moje i tak już rozczochrane włosy, po czym powiedziałeś żebym poszła do szkoły, a ja bezwładnie odeszłam. Potem wszystko oddalało sie w jak w filmie rysunkowym...
   Dlaczego dopiero teraz mi się śnisz i dlaczego wydaje mi się że w tych snach wracasz z podrózy. Jak marynarz. Może będziesz mi się śnił tak co kilka miesięcy? 

Kocham:*

środa, 11 marca 2009

Brak tytułu

:)
Ahh ostatnio rzadziej pisuje, ponieważ nie kto inny, a panna Zuzanna S. zaraziła mnie porażająco wciągającą historią opowiadającą o wampirach...Może to głupota, ale ja lubię takie opowieści. I chcę w nie wierzyć. Nie wiem czy wierze, ale chyba jestem na bardzo dobrej drodze do tego:) Bo każdy chce w co wierzyć. Ja wierzę w Boga. Jestem tego pewna! I wierze w różne nadprzyrodzone i niewyjaśnione opowieści-> Trójkąt Bermudzki i tym podobne. Wampiry. Z jednej strony moja głowa wpaja mi że to niemożliwe, ale ta historia...Historia tak wspaniałej miłości zwykłej śmiertelniczki i wampira sprawia, że czytając ją jest mi jakoś inaczej. Dawno jakakolwiek książka mnie tak nie wciągnęła, ale ta robi ze mnie maniaka:)Ostatnio zarwałam noc i zgasiłam lampkę o 3 w nocy tylko i wyłącznie dlatego, że bolał mnie już kręgosłup. Tak czytałabym dalej...
A wiara w Boga? Ona pomaga. Ostatnio rozmawiałam o tym z Panną D. Doszłyśmy do wniosku, że wiara jest nam potrzebna. Takie afrykańskie plemiona nieznające cywilizacji i nieznające wiary chrześcijańskiej, muzłumańskiej czy innej wymyślają swoich Bogów. Zawierzają im siebie i są z tego powodu szczęśliwi. Czują, że ich Bóg się nimi opiekuje. Nam osobom znającym religie daje to swego rodzaju wybór. Wyznajemy wyznanie, które najbardziej nam odpowiada. Ja jestem Chrześcijanką. I dobrze mi z tym:)
Twoje urodziny. 39 lat. Tak dużo a tak niewiele. Dziękuje Ci za te 38. Bo tylko 38 lat byłeś szczęśliwy. Tylko.
Kocham:*

niedziela, 8 marca 2009

Brak tytułu

Hej:)
Długo się nie odzywałam, bo byłam w Marcinkowie.
Marcinków.Marcinków.Marcinków.
Uwielbiam to miejsce. Zresztą Ty o tym doskonale wiesz. Właśnie oglądałam Taniec z Gwiazdami...I moja ulubiona cha-cha była^^Ahhh od przyszłego tygodnia wracam na tance. Będzie ciężko, ale jakoś się z tym uporam:)
W Marcinkowie swiętowaliśmy urodziny Mikołaja. To już 2 lata. Przecież pamiętam jakby wczoraj. Szłam ze szkoły jakoś o 8 rano. Akurat byłam po konkursie angielskiego. I wdrapałam się na 4 piętro CSK. Tam musiałam się przebrac w jakieś takie czerwone wdzianko i zobaczyłam tego szkraba z białą czupryną włosów. Potem poszłam do szkoły na lekcje. I ten szał:) Kosiara ma brata!!! Temat numer jeden. A potem wieczorem poszłam z Tobą do mamy. I obtarły mnie buty. Pamiętam to strasznie. Jakbym obudziła się 7 marca 2007 roku. Magia jakaś i tyle:)
Pozdrowinia masz z Marcinkowa.
Kocham;*

wtorek, 3 marca 2009

Brak tytułu

knocking on heavens door?
Dzisiejszy dzień na pewno głęboko zapadnie w moją pamięć. Nie powinnam opisać dlaczego, ponieważ byłoby to nie w porządku wobec pewnej osoby. Ale dzięki niej zrozumiałam dzisiaj bardzo wiele.
   Czasami żeby zaufać Bogu musimy mieć na to dowód(przynajmniej tak było w moim przypadku). Nie wierzyłam, bo najchętniej bym zobaczyła, dotknęła, spojrzała. Ale to nie jest wszystko. Może czasami wystarczy rozejrzeć się wokół? "To" wszystko dzieje się między nami. Wiara jest nam potrzebna. Bo po tej drugiej stronie na pewno coś jest. Dzisiaj jestem tego pewna. Nie wiem czy jutro czy za miesiąc nie zmienię zdania. Ale zapamiętam dzisiejszy dzień, dzisiejszą opowieśc, która mi pomogła...Pomogła mi Zaufać. Zaufać Bogu, który jest. Istnieje.
 Chcemy cudów. Oczekujemy ich. Czym jest dla nas cud? Uzdrowieniem, uleczniem choroby czy może tak jak w moim przypadku w pełni opanowana algebra. Ale może cuda dzieją się między nami. Cały czas. Tylko ich nie widzimy. Trzeba spojrzec inaczej. Nie wiem jak to nazwac. Oczyma duszy jest dla mnie zbyt oklepane ale chyba będzie najbardziej trafne. Pewna osoba(nie pamiętam kto to był) powiedział, że cudem nie zawsze jest uzdrowienie ale cud zdarza się gdy dziecko które pije, pali i tym podobne mówi NIE. Przestaje. To jest cud. Cudem jest gdy wybieramy jakieś wyjście z rodziną niż komputer czy znajomych. Znajomi też są ważni. Ale nie najważniejsi. Cuda były, są i będą.
   Dziękuje za pomoc w zrozumieniu.
Kocham

niedziela, 1 marca 2009

Brak tytułu

  

Bardzo lubię to zdjęcie:) Byłeś wtedy jescze zdrowy...Pamiętam zdrowego tatę. Zawsze zdrowego i nigdy na nic nie chorującego. Czasami tylko dopadał Cię katar, ale to zawsze na krócej niż 2 dni. No i pamiętam jak zawsze sie uśmiechałeś. Tak szeroko. Bardzo szeroko. Lubiłeś się śmiac i robic jakieś głupie rzeczy z Twoją córką. Najbardziej podobało mi się jak mama chciała nauczyc mnie jeździc na rolkach...Znaczy poszła ze mną do skejta i patrzyła czy jeszcze żyje;P Poobdzierałam się cała. Akurat potem przyszlysmy na korty. Powiedziałeś ze jak mi się wszystkie rany zagoją to pójdziemy razem i Ty mnie nauczysz. Poszliśmy jakiś tydzień poźniej. No i nauczyłeś córkę jeździc "jak Pan Bóg przykazal". W sumie tez się troche poobdzierałeś, ale warto było:) Bo potem śmigałam prawie jak zawodowiec. Prawie^^. A pewnie zastanawiasz się dlaczego o  tym piszę. Bo ostatnio znalazłam ochraniacze na nadgarstki, które zawsze kazałeś mi ubierac. Nie chciałam, a to było dla mojego dobra. One mi przypomniały tamten dzień...Dzien, w którym Pan Mariusz nauczył swoje dziecko jeździc na rolkach.

Kocham