wtorek, 24 września 2013

Działam jak najwięcej. Dni są za krótkie, pogoda obrzydliwa, a temperatura w szkole o 15 stopni za niska. Zimne ręce i nos stały się codziennością, a polonistyczny styl owijania się w chusty najnowszym krzykiem sezonu. Depresja pojawia się raz w tygodniu, czasami tylko jednodniowa, czasami kilkudniowa. Walczę jak się da, gryzę się w język gdy niepohamowana fala marudzenia i narzekania uderza z całą siłą. Z lepszym lub gorszym efektem. Wieczory mijają na przyjemnym nicnierobieniu w miejsce płaczliwych nastrojów. Może to hormony, może przesilenie. Z pewnością przeogromna nienawiść do szkoły i wszystkiego co z nią związane. Żałowanie wyborów, przeżywanie, że to aż 4 lata w zimnych murach II LO.
Ból istnienia i zagubienie jeszcze większe niż u Kordiana. Co lekcję polskiego jestem jego wierną kopią, może dlatego interpretacja przychodzi tak łatwo.
Żyję od roztańczonego weekendu do soboty w pracy, odliczam do każdego zaplanowanego wyjazdu, a poza tym próbuję stabilnie i najmocniej jak się da stanąć na własnych nogach. Na razie stąpam po kruchym lodzie, a cudowna przyszłość śni mi się po nocach. Wrzesień dobiega końca, a minął w mgnieniu oka. Może cały rok też zleci? Może najbliższe dwa lata? Mam nadzieję, że inaczej nie będzie.

Październik rozpoczniemy krótkim wyjazdem, który z pewnością dostarczy ogromnej ilości energii. Zmiana otoczenia, leczenie kompleksów otyłą Anglią, muzea i Tamiza. Matka i córka na kolejnym krańcu świata- turysty globtrotery. London's calling!

Słonie gdzieś przepadły, weekendowe poranne wsparcie i długie rozmowy znowu na swoim miejscu. Wszystko wróciło do mojej ukochanej normy, która depresji nie pozwala zwyciężyc. Twarde ze mnie babsko.

I nawet nie jestem na Ciebie zła, ostatnio spisujesz się całkiem nieźle. Tak trzymaj, nasza relacja też wszystko wspiera i odbudowuje. Jak ciężko jest byc kobietą! Mężczyźni mają łatwiej, od sikania począwszy. Wymieniac mogłabym do jutra! Tato, dlaczego nie jestem chłopcem!?

Kocham Cię!

4 komentarze:

  1. Widzę, że u Ciebie również deprecha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale maturę piszesz w tym roku?
    Baw się dobrze w Londynie :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Patka :-)

    To ja, ta z Australii, znaczy ta co do niej wyleciala po smierci brata. Ta, ktora tez kilka razy sie tu wpisala...
    Hmm, Depresja mowisz...:-) Hmm, ona jest niczym niechciany, nieproszony gosc - ot, wepcha sie do naszego wnetrza, nie pytana, nie proszona i siedzi jak ta kwoka ;-) I marudzi i meczy nas - regularnie, co jakis czas, w sumie niezaleznie od pory roku...I wiesz co ja o niej mysle ? Jaka probuje stosowac na nia metode ? Delikatna ;-) Z nia trzeba jak z dzieckiem lub jak z kobieta ;-) Ot, podrapac za uszkiem, sprobowac polubic, usmiechnac sie do niej, poglaskac, powiedziec, ze wsio bedzie ok, nie krzyczec na nia, nie jeczec...bardziej niz ona ;-) Wyciszyc siebie i ja i ...przeczekac, opisac.. Bo przeciez minie, bo zawsze mija, czasem zauwzalnie a czasem nie. Ona jest jak smutne dziecko, ktore trzeba poprzytulac ;-) lub z ktorym trzeba czasem poplakac..ot dla towarzystwa ;-)
    Na depreche musimy sobie znalezc jakis sposob, najlepiej jak najbardziej lagodny co by nie dazyc do samozniszczenia ;-) bo przeciez nie o to w zyciu chodzi :-) Moj inny sposob od "przytulania" depresji, to jazda autem sluchajac jazz'u - mmm :-) tez lagodzi :-) i pomaga stanac na nogi. Musical na zywo ? Tez dobra rzecz, np circus du soleil - bardzo mnie rozweselil :-) Albo udanie sie do ladnie wygladajacych miejsc :-)
    Pozdrowionka Patka i zycze znalezienia jak najwiecej pozytywnych rozwiazan i sposobow na smutna depresje :-) pa :-)

    OdpowiedzUsuń