wtorek, 20 grudnia 2016

Dawno mnie tu nie było. Przepraszam, już wracam, tradycyjnie melduje się spod koca.

W sumie ostatnio nie wychodzę z łózka. Zrobiła mi się z niego niemała twierdza. Nie chce mi się wychodzić. Śmierdzi (kocham Kraków), jest zimno, pada. A w Krakowie ciągle dzieje się to samo, powtarzają się twarze i historie. I wiesz, niewiele to wnosi do życia jak się okazuje :)

Z łóżkiem jest jeszcze taka sprawa, że nie umiem zimą wstawać. Muszę ustawiać sobie budzik na godzinę przed planowaną pobudką. I czasami nawet to nie pomaga. Śpiąca królewna ze mnie.

Z moich ambitnych planów uprawiania sportu również niewiele wyszło. Łóżko po raz trzeci.

Semestr dobiega końca, już sobie wyobrażam dramat lutowy, kiedy to sesja zmusi mnie do spędzania nocy poza łóżkiem, przy biurku, w notatkach, skryptach i książkach. Wiesz, wydawało mi się, że tym razem lekko pójdzie, bez nerwów, ale nie będzie tak różowo.

Ale różowo będzie w święta. To jedyne wydarzenie w najbliższym czasie, którego bardzo nie mogę się doczekać. Ostatnio siedziałam cały czas w Krakowie (łóżku), byłam w Katowicach na początku grudnia i już strasznie tęsknie. Jedziemy do babci, więc czeka mnie spory szok. Jeżeli mama ma świąteczny szał, to babcia ma świąteczną gorączkę. I tego nie da się opanować, należy tylko ustępować świątecznemu, wcielonemu tajfunowi z drogi.
Od początku miesiąca kupowałam prezenty, pakowałam, wymyślałam. Uwielbiam prezenty, niespodzianki, wstążki i kokardki, szary papier. Mam już tego trochę, jeśli kto chętny to udostępnię!

I wiesz co, życzę sobie na te Święta bardzo dużo wytrwałości i siły. Bo już ich nie mam. A na oparach mało kto długo pociągnie. Więc możesz życzyć mi tego samego, wtedy się spełni!
Taka wytrwałość pomogłaby mi we wszystkim, na przykład we wstawaniu wcześnie rano. Albo w spędzaniu czasu poza łóżkiem.

Trzymaj za nas kciuki! Święta to niełatwa sprawa!
Kocham.

2 komentarze:

  1. hej!:) jestes tam jeszcze? wiesz... moj Tata właśnie umiera, powiedzieli, że nie bedzie miał już chemii, jest w szpitalu, tocza mu krew... mam nadzieje, ze zabierzemy go w pn do domu... jeszcze chwile moge sie do Niego przytulić, jejciu, jakie to jest przetrudne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Pati. Trafiłam tutaj szukając w necie czegoś na temat przeżywania żałoby . W listopadzie zmarł mój mąż (w wyniku wypadku). Jest to dla mnie okropny czas. Chciałam Ci podziękować za Twojego bloga. Jako nastolatka miałaś lepsze podejście do sytuacji niż ja jako 40-letnia dorosła. Nasza 12-letnia córka też sobie całkiem dobrze z tym radzi. Pomogłaś mi spojrzeć na pewne sprawy trochę inaczej... Jeszcze raz dziękuję...

    OdpowiedzUsuń