środa, 2 września 2009

Brak tytułu

A jutro macie 15 rocznicę ślubu. Mama powiedziała, że bedzie jej smutno i źle. Cieszę się, że akurat jutro idzie do pracy, przynajmniej nie będzie się tym zadręczała, tylko skupi się na pracy;-) 
Co jest gorsze? Nie miec na coś wpływu, czy miec wpływ, ale nie móc nic zrobic? Jak było ze mną? Nie miałam wpływu, czy nie mogłam nic zrobic? Czy mogłam zrobic coś inaczej, coś zmienic? Napewno tak. Coś mogłam. Mogłam nie byc taką małą wredną zołzą, tylko Ci pomagac. Mogło byc inaczej. 
I tego chyba nie da się określic jako lepsze czy gorsze. To jest tak samo beznadziejne...
Kocham:*

6 komentarzy:

  1. Każdy musi przejść kolejne etapy w życiu... Od słodkiego, niewinnego niemowlęcia, przez "małą wredną zołzę", aż do statecznego dorosłego - po to by z własnych doświadczeń nauczyć się odróżniać dobro od zła. By potrafić zmierzyć się z przeciwnościami jakimi obdarza nas życie, by w takich właśnie trudnych sytuacjach podjąć właściwą decyzję. A w Twojej sytuacji Patrycjo, by pomagać tacie, będąc tu, na ziemi sprawić by mama była szczęśliwa, żeby uczyła się żyć z bólem który spotkał Was w chwili utraty najbliższej osoby.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi sie wydaje ze tata wcale nie uwaza ze bylas mala wredna zołzą ;d ;**I nie reklamuj blogów, twoje notki od serca sa lepsze ;* Buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
  3. I jak mama po dniu dziesiejszym smutna byla?pozdarwaim cieplo :*[swiat-malenkiego-aniolka]

    OdpowiedzUsuń
  4. szatanskamadzia@autograf.pl4 września 2009 14:56

    Myślę, że nie ma co się obwiniać, że twój tata, choć nie wiem jaka bylaś był i będzie z ciebei dumny.

    OdpowiedzUsuń
  5. this is a test, please disregard/delete

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazwyczaj nie odwiedzam blogów, na ten natknęłam się przypadkiem. Przeczytałam tylko kilka pierwszych wpisów, domyślam się, że Twój tata zmarł na nowotwór (?). 3 lata temu rak piersi, a raczej powikłania po leczeniu w szpitalu zabrały także moją najwspanialszą mamę. Niby czas leczy rany, lecz ja tego nie dostrzegam. Doskonale rozumiem twój żal do samej siebie - odczuwam to samo i ciągle nie mogę sobie darować, że byłam taka niedobra, głupia, dziecinna ... że niekiedy okropnie, buntowniczo zachowywałam się w stosunku do mamy, niepoważnie do jej choroby. Chciałabym ją spytać o tak wiele rzeczy, zobaczyć, dotknąć, mieć to poczucie że jest przy mnie... chciałabym cofnąć się w czasie i nigdy nie sprawić jej przykrości, wspomóc bardziej w chorobie, poświęcić jej cały swój czas - lecz na to jest już za późno i do końca życia tego nie naprawię ... nie wybaczę sobie chyba też :( Ale moja mama prosiła mnie żebym w razie jej śmierci żyła dalej, nie poddawała się, bo "ludzie przychodzą i odchodzą" - wtedy denerwowałam się że mówiła mi o tym, że może umrzeć, ale teraz jestem wdzięczna za tą rozmowę, dużo mi ona dała. Myślę, że Twój tata również patrzy na Ciebie z góry i pragnie żebyś była szczęśliwa i żyła dobrze. Ja jestem typem osoby, która płacze, gdy jest sama - nie lubię pokazywać swojej słabości przy innych i chyba brakowało mi tego, żeby komuś o tym powiedzieć - padło na ten blog... . Ja mogłam być lepsza dla mojej mamy, Ty dla swojego taty i może tego już nie naprawimy, ale nie zapominajmy, że wokół są inni ludzie dla których możemy się poprawić i póki mamy czas - pokażmy jak bardzo nam na nich zależy, nie bójmy się słów, uczuć, otwartości!Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę dużo szczęścia w życiu.

    OdpowiedzUsuń